Na początku było ich dwóch. Z ich twórczością spotkałem się w mych bieszczadzkich początkach.
Tylko z twórczością. Później odnajdywałem ślady ich słów i obrazów w codziennych i niecodziennych wędrówkach. Tym dwóm – Ryśkowi Szocińskiemu i Robertowi Myszkalowi dedykowałem swój pierwszy tomik.
Pod wpływem rozmów z Bardem Bieszczadu powstawał styl i szlif mojej poezji,
zaś bezsenne, lubelskie, jesienno-zimowe noce z obrazami „Mefisto” przyniosły już ponad setkę utworów.
Również u początków bieszczadzkich dróg stała poezja Adama Ziemianina, poznawana wtedy przez pryzmat utworów SDM-u, dopiero później z kart książek. Pierwszą, zupełnie niespodziewaną nagrodę (za wiersz, który dodany był wprost dla symetrii – żeby było wiadomo, iż nie tylko białe piszę) otrzymałem z jego rąk, na pierwszym Rozsypańcu w 2010 roku. Jeden z jego wierszy kończący się słowami: „Tak lubisz/ Jasne i dobre wiersze/Przepić łykiem/ Ciemnej herbaty/ Gdy przyjdą/ Listopady” popchnął mnie do stworzenia tomiku wierszy jesiennych,
pod zaczerpniętym z „Prezentu na jesień” tytułem „Listopady”.
Zdawałoby się, że wkrótce ale jednak prawie 2 lata później, poznałem Wojtka Szczurka, którego piosenka „Okruchy” stała się inspiracją do stworzenia tomiku „Trzy wieczory w Siekierezadzie”.
Udział w festiwalu „Natchnieni Bieszczadem” poskutkował spotkaniem z twórczością Mirosława Welza.
Co by nie mówić o zodiaku – Skorpion Skorpiona itd. Napisałem kilka wierszy po przeczytaniu jego utworów
a i zdarzyło się w drugą stronę, co poczytuję sobie za zaszczyt i sukces jednocześnie.
Trochę na zasadzie „pod latarnią najciemniej” najpóźniej poznałem swego krajana Stacha Żurka, poetę
i historyka. Pytanie „czy znasz Stacha Żurka” było jednym z pierwszych, jakie usłyszałem w Bieszczadzie.
Teraz mogę już odpowiedzieć – owszem… Kiedyś z „Szotem” doszliśmy do wniosku, że powstała jakoś
ot tak „dynastia lubelskich poetów bieszczadzkich”, zapoczątkowana przez Stacha, który był wydawcą pierwszego tomiku Szocińskiego „Wędrowanie”. Potem w Biesach osiadł Ryszard, który z kolei stał się
recenzentem i nauczycielem piszącego te słowa.
I tak mógłbym wymieniać dalej… Pewnie będę tak robił. Póki co tych kilka słów. I jeszcze zakładki, w których słów kilka i wierszy kilka. Są one przeznaczone dla tych najmniej „internetowych” postaci, o których „wujek google” milczy i trudno znaleźć cośkolwiek bez dogłębnych poszukiwań.